Na stronie Stowarzyszenia Pilotów Wycieczek w Łodzi http://www.piloci-lodz.pl/ znalazło się "STANOWISKO ŚRODOWISKA TURYSTYCZNEGO z ŁODZI i REGIONU ŁÓDZKIEGO w SPRAWIE DEREGULACJI ZAWODÓW PRZEWODNIKA i PILOTA TURYSTYCZNEGO", podpisane przez m.in.: "Studenckie Koło Przewodników Sudeckich Oddział PTTK Łódź-Polesie". Czy to prawda, że w Łodzi powstało drugie SKPS po wrocławskim? Wie ktoś coś bliższego na ten temat?

Nie mam pojęcia! Bo i skąd? Może Pion coś wie? Ale w sumie dlaczego Łódź miałaby mieć lepiej niż Wrocław? Nieprawdaż Pionie?

A co by miało być w tym lepszego? Taki twór jak SKPS to jest przeżytek minionej epoki, kierowany przez działaczy PTTK, którzy z działalnością studencką mają niewiele wspólnego.

Przepraszam za zamieszanie, ale uzyskałem informację z pewnych wiarygodnych źródeł, że na stronie Stowarzyszenia Pilotów Wycieczek w Łodzi jest błąd. Chodzi o Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich (SKPB) Oddział PTTK Łódź-Polesie => http://www.skpb.lodz.pl/

Na tej stronie są jeszcze inne ciekawe "kwiatki". Oto cytat z przedstawionego tam "Stanowiska środowiska turystycznego z Łodzi i regionu łódzkiego w sprawie deregulacji zawodów przewodnika i pilota turystycznego": “Oprócz posiadania wiadomości dotyczących Polski – jej historii, geografii, architektury, jak również szeroko rozumianych wiadomości na temat świata współczesnego, na każdym przewodniku i pilocie turystycznym spoczywa obowiązek zapewnienia grupie czy indywidualnemu turyście, ogólnie pojętego bezpieczeństwa(unikanie wszelkiego rodzaju zagrożeń, pierwsza pomoc przedlekarska itp.). Nabycie umiejętności należytej opieki nad Klientami mogą zapewnić jedynie szkolenia na wysokim poziomie, zweryfikowane państwowym egzaminem”

Jak widać, posiadanie “szeroko rozumianych wiadomości na temat świata współczesnego” nie jest mocną stroną przedstawicieli tego środowiska, skoro twierdzą, że “nabycie umiejętności należytej opieki nad Klientami mogą zapewnić jedynie szkolenia na wysokim poziomie, zweryfikowane państwowym egzaminem”. W ogromnej większości państw Unii Europejskiej przewodnicy nie zdają żadnych państwowych egzaminów, szkolenia, kursy i egzaminy prowadzone są przez organizacje turystyczne, a nie na poziomie państwowym, i są one fakultatywne. To, o czym na tej stronie piszą, to też staje się przeżytkiem.

Ech, nic to. Miał być taki żart, nie będę go glossował, bo to bez sensu - i mało ważne.
Dobrze Lechu, że udało Ci się znaleźć odpowiedź na Twoje pytanie. A co do postawionej przez Ciebie diagnozy: pełna zgoda!

Nie za gęsto od tych elementów metatekstowych w Waszej wymianie opinii Panowie?
SKPS wrocławski (gdyby był jakiś inny) to w sumie nie był (i chyba nie jest) najsłabszy elemenet zjawiska pod tytułem PTTK, zwłaszcza, że w swim czasie stoczył nawet bój z petetekowskim betonem (bój przegrany - znam te sprawy z drugiej ręki, bo wtedy już byłem po rozwodzie z PTTK). Studenckość działaczy SKPS to już inna bajka, ale w sumie to ich piaskownica, ich zabawki, ich klocki. Każdy może sobie powolać Koło miłosników kangurów, a w cichości ducha czy nawet jawnie wielbić misie koala....
W tym pętaniu przewodnictwa też ujawnia się bolszewicka przeszłość, a zwłaszcza geneza PTTK i szczególne umocowanie wielu dawnych i chyba wciąz obecnych dzialaczy. Pamiętam pewnego prezesa Zarządu Wojewódzkiego we Wrocławiu przed laty laty laty, który mylił, czy był na zabraniu organizacji działkowców, czy turystów. Emeryturę pobiera pewnie za inną pracę... (podobno nie w IPN, ale w ZUSie się wszystko wydaje, księża mają ten problem, bo nagle kurie dowiadują się, że dany ksiądz miał dochody z ministerstwa spraw wewnętrznych...). Krzyżyk im na drogę (przy czym krzyżyk nie oznacza grubej kreski). Żeby powrócić do mojej diagnozy dodam, że owi działacze bardzo przywykli do regulowania i kontrolowania wszystkiego. No i oto mamy posthumiczne zwycięstwo bolszewizmu w prawie dotyczącym przewodnictwa. Tyle w tym temacie od kogoś, kto nigdy nie chciał być koncesjonowanym przewodnikiem - mimo wielu niegdyś pokus - i dziś koniec końców nie jest mi z tym źle. Boleje choćby nad tym, że będąc członkiem PTTK zostałem członkiem PRON (bo całe PTTK wstąpiło, a raczej "zostało wstąpione" ("wgównowstapione" - damy zamnką oczy i nie czytają). A Państwo wybaczą kilka zdań szczerości.

A to Szanowny Kolega pojechał!
Znów napiszę: "pełna zgoda"!
Jeżeli znalazłby się kiedyś poważny historyk*, który chciałby zająć się dziejami PTTK, powinien chyba w pierwszej linii przeprowadzić kwerendę w archiwum IPN... Oj, wyszłoby...
A co do SKPS. Owszem, "odstawało" od reszty in plus, ale obecnie (jeśli jeszcze istnieje) jest już kompletnym przeżytkiem (podobnie jak całe PTTK). Jako miłośnikowi motoryzacji ciśnie mi się na klawiaturę taka metafora: Wartburg też był lepszy od Syreny. Kiedyś dawno...

*) Najlepiej odpowiednio młody, "nie umoczony" w działalność w Towarzystwie, a już broń Boże nie "stary, zasłużony działacz", uprawiający w swym "dziejopisarstwie" sentymentalną autopromocję - bo takich dość już było...

"Jeżeli znalazłby się kiedyś poważny historyk*, który chciałby zająć się dziejami PTTK, powinien chyba w pierwszej linii przeprowadzić kwerendę w archiwum IPN... Oj, wyszłoby..."

Jakieś konkrety, czy po prostu zwykłe insynuacje?

Czy to faktycznie tylko insynuacje (zwykłe lub niezwykłe), czy może jednak konkrety - na to pytanie odpowie tylko kwerenda w IPN. Powodzenia!

No właśnie warto by ją przeprowadzić, zanim zacznie się szastać tego rodzaju niedwuznacznymi insynuacjami. Też generalnie nie jestem zwolennikiem poczynań tej instytucji, ale rozróżniajmy fakty od prymitywnych pomówień.

Tak więc powodzenia!

A skąd ta pewność, że nie przeprowadziłem? Poza tym zasoby IPN nie są jedynym źródłem informacji na ten temat. Czasami wystarczy przeanalizować pewne fakty.
Nie ma co dalej dyskutować w tym tonie, przecież wszystko można zdyskredytować jako "insynuacje" lub "pomówienia" - w dodatku "prymitywne"...