 |
|
|
|
|
•
Artykuły
|
Dewastacje zabytków archeologicznych na Ślęży
|
Wandale upodobali sobie kultowe posągi na Ślęży, nie oszczędzają nawet misia, który stał się symbolem Dolnego Śląska. Napisy sprayami, domalowane uśmiechy, a nawet oblanie butaprenem i podpalenie to smutna codzienność kamiennych posągów kultowych na Ślęży.
W każdy weekend, niezależnie od pogody, wielu wrocławian odpoczywa na terenie Ślężańskiego Parku Krajobrazowego. Poza trasami turystycznymi przemierzają dwa szlaki archeologiczne, zwane pieszczotliwie szlakami niedźwiadków - czarnego i czerwonego. Czarny miś doprowadza turystów do słynnych granitowych rzeźb Panny z rybą i Niedźwiedzia. Za to na szczycie Ślęży stoi Dzik, prototyp misiów, które reprezentowały Dolny Śląsk na wystawie Expo w Hanowerze. Ostatnio doniesiono nam, że jedną z rzeźb znowu pomalowano.
- Wandal przecisnął się pomiędzy ścianami a dachem wiaty, którą otoczyliśmy relikty - przyznaje archeolog Halina Śledzik-Kamińska z Biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, która po naszej interwencji pojechała wczoraj do Sobótki. - Na szczęście substancja zabytkowa nie uległa nieodwracalnemu uszkodzeniu.
- Od dwóch lat staram się usuwać farby z rzeźb - mówi Marek Delimat, specjalista od konserwacji kamienia. - Ich zewnętrzna warstwa jest już bardzo zwietrzała, więc barwniki wnikają głęboko. Dlatego Panna obłożona jest teraz warstwami ligniny nasączonymi związkami ekstrahującymi - tłumaczy.
Okolica góry Ślęży niemal w całości jest własnością lasów państwowych, czyli skarbu państwa, a Parkiem Ślężańskim zarządza Dolnośląski Zespół Parków Krajobrazowych.
- Robimy, co możemy - mówi Olga Zając, nadleśniczy z oddziału terenowego lasów w Sobótce. - Pomagają nam dwaj strażnicy z Parku Ślężańskiego. Naprawiamy, ale upilnować nie możemy. Być może chuliganów prowokuje to ogrodzenie? - zastanawia się.
- Od 10 lat nasiliły się akty wandalizmu - skarży się Elżbieta Pasławska z Urzędu Gminy i Miasta w Sobótce. - Malują najczęściej wagarowicze, którzy bez opieki ruszają na szlaki. Wielokrotnie prosiliśmy o pomoc konserwatora wojewódzkiego, ale ten nigdy nie odpowiedział na nasze pisma.
Zdaniem Pasławskiej zabytki byłyby bardziej bezpieczne na szczycie Ślęży. - Można je przenieść drogą lotniczą. Miś na górze, obok kościoła i schroniska, dewastowany jest najrzadziej. Rzeźby niczym nie zasłużyły na to, by trzymać je za kratami - przekonuje.
Do zwolenników przenosin należy też Wojciech Fabisiak, dyrektor Muzeum Ślężańskiego, jednak on widzi miejsce rzeźb w muzealnym lapidarium.
- Zmiana usytuowania posągów nie wchodzi w grę z powodów finansowych oraz z racji ochrony krajobrazu kulturowego - tłumaczy Andrzej Kubik, wojewódzki konserwator zabytków. - Chcieliśmy nawet pokryć posągi zabezpieczającą substancją antygraffiti, ale ze względów konserwatorskich jest to niemożliwe.
Czy to znaczy, że dla misiów nie ma ratunku?
- Jedyne, co możemy zrobić, to lepiej zabezpieczyć figury i edukować młodzież - tłumaczy archeolog Halina Śledzik-Kamińska. - Zabranie misiów pozbawiłoby Ślężę kultowego charakteru.
W Państwowej Służbie Ochrony Zabytków obiecano nam, że już dzisiaj skorodowana siatka otaczająca Misia i Pannę zastanie wymieniona na mocniejszą. W najbliższych tygodniach wiata będzie miała zrobiony także dodatkowy sufit z siatki, który uniemożliwi wandalom dostanie się do posągów.
Kara za dewastację
Dewastacja zabytków podlega karze zgodnie z ustawą o ochronie dóbr kultury. Za każdym razem sąd ocenia przestępstwo indywidualnie i w zależności od stopnia uszkodzenia orzeka kary od ograniczenia wolności po grzywnę.
O Ślęży
Ślężę przez wieki uważano za siedlisko istot nadprzyrodzonych, była też górą pielgrzymkową. Znalezione na niej najstarsze ślady ludzkie pochodzą z młodszej epoki kamienia, czyli okresu między 4500 a 1900 r. p.n.e. Założenie tam silnego ośrodka kultowego, z którym wiązane są kręgi solarne oraz rzeźby, badacze przypisują ludności kultury łużyckiej epoki brązu (1200-400 r. p.n.e.). Jeszcze inni rzeźby łączą z Celtami. Spierają się z nimi ci, co twierdzą, że rzeźby powstały we wczesnym średniowieczu jako znaki graniczne oddzielające posiadłość książęcą od majętności klasztoru Augustianów - granicę tę wyznaczył książę Henryk Brodaty w 1209 roku. Jednego wszyscy są pewni - rzeźby w Masywie Ślęży są unikatem na skalę europejską.
Niedźwiedź i Panna zostały znalezione przypadkiem przez dzierżoniowskiego lekarza Burkhardta w 1733 r., w połowie drogi z Sobótki na szczyt Ślęży. I mniej więcej tam, w lesie, stoją do dziś. Dzik przeniesiony został na szczyt w połowie XIX w. z okolic drogi do Strzegomian. Poza nimi w Sobótce zobaczyć można jeszcze kamiennego Mnicha oraz Grzyb, oba nie stoją w miejscach znalezienia.
|
|
|
|
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany na stronie
|
|